Kiedyś miałem dłuższy kontakt ze starym, przedwojennym majstrem i jego synem.
Majster (jakieś dwadzieścia kilka lat temu miał około osiemdziesiątki) pracował po 10 godzin dziennie, fakt że na pół gwizdka, ale to i tak z cudem graniczy.
Niedowidział, przysiadywał na "barowym" stołku podczas pracy, bo nie mógł ustać tak długo. Opowiadał jak mając lat 11-12 matka oddała go da o terminu. Spał w warsztacie na pawlaczu (pod sufitem wysokich pomieszczeń dosychało drewno i to na nim właśnie), długi czas był właściwie chłopcem na posyłki, ale potem... miał chyba drewniane serce
.
Podobno meblował tuż przed wojną Rydza-Śmigłego, a po wojnie robił część wyposażenia Sejmu.
I teraz wyobraźcie sobie jego (i jego syna) warsztat, a robili głównie tzw. meble stylowe, czy - jak kto woli - artystyczne.
Warsztat w środku Warszawy na parterze zapuszczonej kamienicy. W kilku połączonych pomieszczeniach ogrzewanych piecem kaflowym, z tarcicą, jak drzewiej suszącą się nad głową stały 4 warsztaty (strugnice) - jeszcze z drewnianymi śrubami.
Na środku banzega, z najmniej stuletnim stażem.
Z boku przy piecu/kuchni równiarka, kawał "złoma" - wałek, o ile pamiętam max 30 cm.
W innym kącie grubościówka - jak z muzeum, ale szeroka.
Gdzieś tam jeszcze wciśnięta wiertarko-frezarka, a pod kolejną ścianą frezarka "sam" z grubym drewnianym blatem.
W osobnym pomieszczeniu pod tonami pyłu (porządne sprzątanie raz na jakiś czas, przed Bożym Narodzeniem - obowiązkowo) szlifierka długotaśmowa.
Do tego kilka garści dłut, strugów (wyłącznie drewnianych), nożyków, tony ścisków i cała masa przeróżnych szablonów.
Ostrzenie dłut i żelazek od strugów odbywało się w małym pomieszczeniu, gdzie w skrzynce drewnianej leżał ogromny, nieregularny, ale płaski od góry kawał piaskowca, a obok kilku kilogramowy kawałek marmuru niewiadomego pochodzenia. Każdym ostrzem można było się golić. Majster i szef (znaczy jego syn) nie musieli sprawdzać jakości ostrzy swoich uczniów/pracowników - widzieli po jakości obrabianej powierzchni.
Drewno było rozcinane na banzedze, potem równiarka, grubościówka i 90% obróbki ręcznej.
- Panie majster, zapytałem kiedyś, a czemu nie ma pilarki tarczowej, byłoby łatwiej.
Na to senior - Żebyście sobie chłopcy palce poobcinali?
Teraz, żeby połączyć coś na gierung to potrzebna dobra pilarka, profi równiarka, grubościówka, a potem najlepiej Kapex.
Wtedy: cięcie banzegą-równarka-grubościówka, ucios z grubsza na banzedze i pasowanie hebelkiem
- musiało wyjść idealnie
, no i klejenie perełką.
Czy są jeszcze tacy stolarze?
Sam bardzo lubię super zabawki (narzędzia), ale, nikogo nie urażając, im więcej fantastycznych cudeniek rodem z filmików na youtube'ie, tym - często - słabszy fachowiec.
Na super wyposażeniu, to i taki jak ja amator coś tam w końcu zrobi.