Na prośbę Marty
Nie ma działu wyposażenie stolarni, więc daję tutaj.
Strugnica została zrobiona przez mojego prapradziadka na początku XXw. Stolarz, cieśla, budowniczy wiatraków. Potem przeszła w ręce jego syna, budowlańca, który zapewne robił na niej narzędzia i szalunki, z których zresztą był znany. Do dzisiaj przetrwała rzeźba Marii Panny czy brama cmentarna a sam pamiętam jeszcze stojącą w ogrodzie betonową wannę jego autorstwa.
Wojnę
strugnica jakimś cudem przetrwała, mimo że dom i warsztat zostały przejęte przez niemców. Niestety później została ona zdegradowana do roli blatu roboczego, na którym naprawiano silniki łodzi, cięto skóry, spawano itd. Sam pamiętam za szczeniaka, jak wbijałem w nią swoje pierwsze gwoździe, zupełnie nieświadomy swojej arogancji.
Potem zniknęła.
Odnalazłem ją wiele lat później, gdy wróciłem do domu i postanowiłem przerobić przydomową "stolarnię" mieszczącą się w blaszanej szopie na coś bardziej użytecznego i pozwalającego na zarobek. Ze strugnicy ostał się jeno blat, leżący przez 30 lat pod stertą desek, płyt i różnych śmieci. Drewniane gwinty ścisków, same ściski, zabudowa i całą reszta zmieściła się w piecu. Tak to wyglądało po odkryciu:
Serce mi zamarło, morda zaczęła się cieszyć i oczami wyobraźni zobaczyłem ten blat na nowej konstrukcji. Wstępne oczyszczenie pozwoliło marzyć dalej, bo chociaż zniszczony, miejscami przeżarty i spróchniały, skrzywiony i popękany, to jednak był to wciąż porządny kawałek drewna. Wiąz, chociaż miejscami przypominał buk nie tylko z rysunku, ale i obróbki.
Do boków przymocowałem dwie listwy, na nich położyłem kawałek sklejki, do której z kolei przykręciłem frezarkę i zacząłem jeździć po blacie.
Niedługo potem uzyskałem już czystą i płaską powierzchnię, z której zacząłem wycinać najgorsze fragmenty i zastępować je dębiną. Z dębiny powstały również belki okalające, szczęki ścisków i podstawy nóg. Same nogi z sosny, podobnie jak półka i tylna belka.
Blat po splanowaniu się "trochę" skosił, ale jest za to płaski.
Ściski są na prętach gwintowanych i z hydraulicznym trójnikiem, który gdzieś widziałem w tej roli.
Całość zrobiona tak, żeby po odkręceniu paru wkrętów móc zamontować jakieś firmówki, ale póki co nie zaszła taka potrzeba. Do tego imaki, ale te zrobione z egzotyka (Bengazi - nie wiem jak się pisze) i plecy ze sklejki plus półka z paneli podłogowych...
Pierwszą zimę spędziła w piwnicy, gdzie dorobiła się zabudowy w postaci szuflad i szafki. Widoczne na zdjęciach metalowe prowadnice niedługo potem wyrzuciłem w diabły i zastąpiłem je szynami z dębiny, które chodzą ciszej i lżej niż dziadostwa po 15zł za parę... Dorobiłem również otwór w prawej szczęce na drugi imak, podtrzymkę na dłuższe deski i boczne panele zabudowy (niekoniecznie w tej kolejności).
Zabudowa przed...
...i po zamontowaniu
Całość jest ciężka i stabilna, przeniesienie jej nawet w dwie osoby jest męczące. Wystarczy jednak wybić cztery kołki pod blatem, żeby go zdjąć. To odblokowuje zabudowę i umożliwia jej wyjęcie. Zostają cztery kliny w nogach i
strugnica jest rozebrana. Rozebranie i złożenie zajmuje niecałe dziesięć minut i na upartego można to zrobić samemu.
Zrobiłem ją dysponując krzywą pilarką, FDW, szlifierką taśmową, wiertarką, paroma dłutami i strugiem Topexa. Nigdy wcześniej i nigdy później praca z drewnem nie sprawiała mi tyle przyjemności i frajdy. No i zdobyta przy tym wiedza procentuje do dzisiaj.
Mam tylko nadzieję, że prapradziadek jest również zadowolony
Pozostałość po prawym ścisku
Belka frontowa przy lewym ścisku
Panel boczny mocowany do zabudowy i ją blokujący
Krzywo wklejony korek
Mocowanie belki trzymającej pręt gwintowany lewego ścisku
Świeżo po przeprowadzce na nowe miejsce